czwartek, 8 stycznia 2015

[PIELĘGNACJA] - Moja codzienna pielęgnacja cery mieszanej z tendencją do wyprysków

Witajcie!

Dzisiaj przychodzę do Was z postem o mojej codziennej pielęgnacji twarzy.
Mam typ cery mieszanej, bardziej bym powiedziała, że z przewagą skóry tłustej, zwłaszcza w okolicach policzków, czoła i żuchwy, gdzie borykam się z największymi problemami, takimi jak wągry, zaskórniki i innymi zmianami skórnymi związanymi z nadmiernym wydzielaniem sebum. Suche partie twarzy, które bardzo często nękają mnie schodzącą, złuszczającą się skórą (tzw. efektem suchych skórek) to przede wszystkim nos oraz powierzchnia pod oczami, która z kolei od razu pokazuje mi, kiedy nie jest prawidłowo nawilżona - natychmiast występuje podkrążenie oczu trudne do zakrycia jakimikolwiek produktami korygującymi koloryt.  Oczywiście na tłustych partiach twarzy, też często spotykam się ze złuszczającym się naskórkiem, bo jest to w przypadku każdej skóry normalna sprawa, że obumarły naskórek zostaje zastępowany przez nowy.

Dlatego bardzo ważne są peelingi twarzy. Ja swój peeling wykonuję raz na tydzień skupiając się głównie na policzkach i czole, ponieważ intensywny peeling nosa zazwyczaj kończy się u mnie efektem "przepitego kinola" - opuchłego i zaczerwienionego. Kiedyś używałam do peelingu, peelingów chemicznych średnioziarnistych - głównie z firmy Nivea i Perfecta, ale niestety nie dawały zbyt dobrego efektu, przez co peeling wykonywałam ostatecznie nawet 2-3 razy w tygodniu.

Obecnie najlepiej sprawują się w moim przypadku rękawice do peelingu ciała.

Kupuję rękawice marki AnnCo, które można nabyć w drogeriach natura za około 5 zł. W opakowaniu znajdują się dwie rękawice - jedną używam do ciała, a drugą tylko do twarzy. Muszę od razu zaznaczyć, że na wybranie takiej metody peelingu nie może pozwolić sobie każda z Nas. Osoby z delikatną skórą ze skłonnościami do podrażnień lub skórą naczynkową, nie powinny stosować tej metody. Rękawice wykonane są z dosyć mocno chropowatego materiału i mogą podrażniać skórę, powodując zadrapania i zaczerwienienia. Stosowanie kosmetyków złuszczających w tym przypadku jest znacznie bezpieczniejsze. Pamiętajmy, że w obrębie myjek, szczotek czy innych akcesoriów do mycia czy peelingu skóry gromadzą się bakterie. Należy je często wymieniać na nowe, gdyż zbyt długo stosowane mogą spowodować stany ropne w obrębie skóry. Rękawice, które Wam prezentuję przeznaczone są przede wszystkim do peelingu ciała, a jak wiemy w innych partiach skóra jest znacznie grubsza niż na twarzy. Mimo tego, że moja skóra na buzi nie należy do bardzo delikatnych to również staram się jej nie katować - wykonuję peeling maksymalnie 1-2 razy w tygodniu przez 1-2 minuty, delikatnymi okrężnymi ruchami od wewnątrz do zewnątrz twarzy. Używam w tym celu mój ukochany żel do mycia buzi (dzięki czemu jednocześnie oczyszczam twarz z sebum, zanieczyszczeń i obumarłego naskórka). Moim ukochanym żelem jest Avene Cleanance Gel :
Jest to żel hipoalergiczny przeznaczony głównie dla osób z cerą tłustą ze skłonnościami do powstawania zaskórników oraz innych zmian skórnych. Nie zawiera mydła, jest na bazie wody termalnej, dzięki czemu nie zapycha nam skóry, nie wysusza, przynosi skórze ukojenie i łagodzi wszelkie podrażnienia. Zawarty w żelu Monolaurynian glicerolu hamuje wzrost wielu bakterii, pleśni, grzybów i wirusów, a pozyskuje się go (uwaga!) m.in. z mleka w kobiecych piersiach, ponieważ jest składnikiem kwasu laurowego. Podejrzewam, że do wyrobów kosmetycznych używa się jednak tego pochodzącego z gorzkiego melona lub ​​orzechów kokosowych. W każdym bądź razie ja tego produktu używam codziennie wg zaleceń - rano i wieczorem, po uprzednim demakijażu twarzy, którego z kolei dokonuję dobrze znanym płynem micelarnym z Biodermy:

Ostatnio można było go nabyć w drogeriach SuperPharm w super promocji, gdzie za 69 zł, ile dajemy za jedno 500 ml opakowanie, można było dostać drugie opakowanie gratis. Czyli w cenie 69 złotych można było zaopatrzyć się aż w litr tego jakże cudownego płynu micelarnego. Dostępna jest jeszcze seria zielona zdaje się, ale z tego co się orientuję nie zmywa ona tak dobrze makijażu jak seria różowa. Płyn, którego używam idealnie radzi sobie zarówno z kosmetykami wodoodpornymi jak i tymi często uciążliwymi do zmywania ze względu na wysoką pigmentację i skłonności barwiące skórę, jak to mają w zwyczaju mieć niektóre kredki czy eyelinery. Nie wyobrażam sobie używać już żadnego innego płynu do demakijażu i mimo wysokiej ceny to jest on tak dobry (w nawet niewielkiej ilości), że staje się bardzo wydajny i przy swojej 500 ml gramaturze staje się mega wydajny. Ja obecnej butelki używam od ponad miesiąca i co prawda powoli dobijam już dna, ale pragnę zaznaczyć, że maluję się codziennie to po pierwsze, a po drugie - maluję nie tylko siebie i często używam też tego płynu do przygotowania buzi klientek pod makijaż.

Kolejne produkty, które skradły moje serce jest seria włoskich preparatów Synchroline Aknicare z GT Peptydem-10. Ja zakupiłam Aknicare cream for Acne Prone Seborrhoeic Skin oraz skin roll-on z tej samej serii. Krem ma o wiele szersze zastosowanie, natomiast jak to w przypadku każdego roll'on'a ma on zastosowanie miejscowe, tzw. doraźne. Krem ma 50 ml a roll'on 5 ml.



Cytując artykuł z wizaż.pl:

"Aknicare Cream przeznaczony jest do pielęgnacji skóry tłustej, ze słabo lub średnio nasilonym trądzikiem zapalnym oraz do potrzymania efektów zakończonego leczenia dermatologicznego. Krem kontroluje i łagodzi objawy trądziku, nawilża i nadaje skórze efekt matujący. Połączenie cytrynianu etylu oraz linolanu etylu powoduje wielokierunkowe i synergiczne działanie na 4 przyczyny powstawania trądziku powodując :
- ograniczanie namnażania bakterii Propionibacterium Acnes
- ograniczenie produkcji łoju nawet o 68% poprzez wpływ na mikrośrodowisko jednostek włosowo-łojowych,
- zmniejszenie nasilenia stanu zapalnego,
- regulację procesu nadmiernego rogowacenia ujść mieszków włosowych- zapobieganie powstawaniu zaskórników."


"Acnicare Skin Roller jest to preparat na bazie alkoholu przeznaczony do stosowania na pojedyncze zmiany trądzikowe w fazie formowania się oraz na pojedyncze wykwity zapalne, jak również zmiany po trądzikowe. Jego działanie, tak jak w przypadku kremu jest wielokierunkowe i synergiczne. Działa na wszystkie j.w. 4 przyczyny powstawania trądziku."

A jak to się ma w moim przypadku? To co może razić na pierwszy rzut oka to cena, choć jak pewnie wiecie większość kosmetyków dermatologicznych nie należy do tanich. W tym przypadku krem to koszt (~ 60 zł ), roll'on ( ~ 40 zł). Roll'on działa bardzo dobre. Jak tylko widzę, że jakaś krostka zaczyna się gdzieś pojawiać lub inne paskudztwo, traktuje je roll'onem po oczyszczaniu twarzy i po dwóch, trzech dniach nie ma śladu. Ładnie wysusza, dobrze się wchłania, działa jak ma działać. Natomiast z kremu... Jestem zarówno zadowolona jak i rozczarowana. Dlaczego? Może łatwiej będzie pokazać to na plusach i minusach.

Plusy Aknicare Cream
Wg mnie:
- dobrze się wchłania
- ma całkiem przyjemny, świeży zapach (chociaż trochę kojarzy mi się z zapachem w jakiejś klinice!)
- ma lekką, ale gęstą konsystencję
- jest wydajny, niewielka ilość dobrze rozprowadza się na twarzy
- nadaje się do stosowania pod makijaż (nie roluje się, ani też nigdy mi się nie zdarzyło, aby zważył się na nim podkład, a stosuje różne, chociaż głównie Revlon Colorstay)
- faktycznie trochę reguluje wydzielanie sebum, skóra wydaje się być mniej tłusta
- daje efekt gładkiej, dziecięcej twarzy
- szybko uspokaja skórę, kiedy jest zaczerwieniona np. po peelingu nie powodując pieczenia
- przestały tworzyć się na mojej twarzy tzw. cysty (duże, bolesne stany zapalne pod skórą, które dręczyły mnie przez wiele dni, a później zostawiały po sobie przebarwienia...) - za to go kocham, bo mogę śmiało powiedzieć, że w połączeniu z peelingami powoli widzę, że rozjaśnia przebarwienia!

A minusy Aknicare Cream:
Wg mnie:
- nie jest dobrym produktem matującym, niestety zaraz po nałożeniu i wchłonięciu preparatu przez skórę już widać  taki bym powiedziała "suchy połysk"
- nie zauważyłam aby pory się oczyszczały czy zwężały
- nie działa niestety na ilość powstających zaskórników, chociaż może trochę spowolnił proces ich powstawania, faktycznie mniej ich mam w okolicach czoła, ale policzki i żuchwa bez zmian

Więcej nie mam mu do zarzucenia. Więcej widzę plusów niż minusów, więc na pewno zużyję go do końca, zainwestuję w kolejne opakowanie (jak na chwilę obecną nadal używam swoje pierwsze, które zakupiłam ponad miesiąc temu) no i zobaczymy. A nóż ten "kosmetyk" (który w aptece i wg dermatologów uważany jest za lek - we Włoszech jest na receptę), okaże się najlepszym przyjacielem w walce ze zmianami trądzikowymi, obnażającym swoje właściwości po dłuższym okresie użytkowania. Wiecie... na rezultaty trzeba trochę poczekać, a na cuda jeszcze dłużej.

Idąc dalej, ale pozostając w temacie twarzy... Tutaj nie wiem co myśleć, a konkretnie o zielonej serii LIERAC PRESCRIPTION przeznaczonej dla dorosłych z niedoskonałościami skóry.


Jak widzicie skusiłam się na zakup dwóch produktów z tej serii - są to roztwór keratolityczny oraz emulsja matująca. Oba produkty są oczywiście drogie - roztwór coś koło (~ 60 zł), a emulsja (~ 120zł). Czemu zawsze mówię o cenie - bo to boli (zwłaszcza młodych ludzi), kiedy coś nie działa tak, jak obiecuje to producent.  W tym przypadku LIERAC obiecuje skórze mieszanej regulację poprzez technologię SKRL3, przywracająca skórze jej naturalną równowagę, nawilżenie i właściwości ochronne. Na czym polega technologia SKRL3? To unikalne połączenie trzech składników: głębinowej wody morskiej o naprawczych i regenerujących właściwościach, prebiotykowi wzmacniającemu naturalną odporność skóry i biotechnologicznemu cukrowi, który zatrzymuje wodę w skórze. A teraz przyjrzyjmy się nieco głównym składnikom:
- hydroksykwasy o działaniu keratolitycznym (usuwa martwe komórki odblokowując pory i pozwalając na wypłynięcie nadmiaru łoju na powierzchnię skóry)
- cynk ograniczający uwalnianie mediatorów stanu zapalnego
- kwas azelainowy nowej generacji o działaniu przeciwbakteryjnym i przeciwzapalnym
- acnacidol BG regulujący pracę gruczołów łojowych
- sytenol A o działaniu analogicznym do działania kwasu retinowego (wykazuje działanie złuszczające, hamuje rogowacenie naskórka oraz przemianę tkanki prawidłowej w tkankę zmienioną chorobowo; Pobudza prawidłową czynność mitotyczną skóry, zwiększa proliferację [jej zdolność do namnażania komórek] i rozluźnienie naskórka w obrębie czopów łojowych, doprowadzając w ten sposób do ich opróżnienia. Końcowym efektem jest powstanie nowego naskórka w miejscu zmian chorobowych.)
Jak możemy przeczytać na etykietce stężenie kwasów jest niewielkie 8,5-11,5%, więc teoretycznie krzywdy sobie nimi nie zrobimy, aczkolwiek jak to w przypadku stosowania jakichkolwiek kwasów odradza się wystawiania buzi w czasie kuracji na słońce oraz stosowanie wysokich filtrów UV.
Ja zdecydowałam się na kurację właśnie teraz, bo w okresie zimy nie ma właśnie takiego nasłonecznienia jak w okresie wiosennym czy letnim. Natomiast przechodząc do oceny tych produktów... Stosuję je od połowy grudnia, więc może (a wręcz na pewno) za wcześnie jeszcze na ostateczny osąd i na chwilę obecną jestem na nie zła. Zanim jednak odpowiem na pytanie "dlaczego?", popatrzmy na opis z wizaż.pl:

* Lierac Prescription roztwór keratolityczny:
"Odświeżający roztwór seboregulujący zwężający pory. Idealny do przygotowania skóry przed użyciem produktów odnawiających oraz pielęgnacji cery mieszanej i tłustej. Hydroksykwasy (10%) kwas salicylowy należy do grupy β-hydroksykwasów, jego rola polega działaniu keratolitycznym i ułatwianiu przenikania do skóry innych składników aktywnych. Kwas glikolowy - budowa chemiczna cząsteczek kwasu glikolowego – najkrótszych spośród wszystkich hydroksykwasów - ułatwia jego szybkie przenikanie do głębszych warstw naskórka, co znacząco pobudza procesy odnowy komórkowej. Kwas mlekowy pozwala eliminować nadmiar martwych komórek naskórka. Cynk reguluje wytwarzanie sebum (hamowanie 5-α reduktazy), wykazuje właściwości antybakteryjne, przyspiesza procesy gojenia, działa jak antyutleniacz i przeciwdziała stanom zapalnym."

* Lierac Prescription emulsja matująca:
To lekka emulsja idealna dla cery mieszanej z tendencją do niedoskonałości, nawilża i  redukuje nadmierne błyszczenie cery. Nie zawiera składników zapachowych znajdujących się na liście substancji potencjalnie alergizujących. Nie zawiera parabenów.

Jakie są moje odczucia?

Roztwór keratolityczny - stosowałam dzielnie przez tydzień, co wieczór po myciu twarzy na oczyszczoną i wysuszoną skórę. Mówię, że przez tydzień, bo później już zwątpiłam. Skóra mnie tak niemiłosiernie po tym piecze i swędzi, że mam ochotę sobie ją zdrapać. Myślałam, że mam alergię, ale to nie możliwe, bo raz, że nie mam uczelnia na żaden ze składników, a dwa jest to produkt hipoalergiczny. Zaczerpnęłam więc wiedzy z Internetu i okazało się, że tak działa na większość osób, które go stosują. Jedni mówią, że to drogi bubel - inni, że cudotwórca. Jeśli chodzi o moją skórę jedyne, co na chwilę obecną wyraźnie widać to jej przesuszenie. Tak! Skórę mieszaną/tłustą można przesuszyć... Co prawda skóra stała się taka napięta i może trochę bardziej gładka, ale nie zauważyłam, aby zmniejszała się ilość zaskórników czy aby pory były bardziej oczyszczone. Wągry też nie zniknęły, ale akurat tych dziadów trudno jest się pozbyć. Jedno jest pewne - działa na sebum, bo moja skóra domaga się teraz konkretnego nawilżania. Jeśli chodzi o wypryski to może zauważyłam lekką poprawę na skroniach - ostatnimi czasy tam najczęściej coś mi wyskakiwało no i na linii żuchwy też mniej zaczęło się dziać coś niepokojącego. 

Emulsja matująca - ta to mnie powiem szczerze zastanawia, bo raz działa a raz nie. Ma przyjemny zapach, taki bym powiedziała trochę jak jakieś świeże mydełko antybakteryjne. Ma fajną konsystencję, nie lepi się, szybko wchłania, jest wydajny (1-2 pompki starczą, by rozprowadzić odpowiednią warstwę produktu na całej twarzy). Skóra jest nawilżona, miękka w dotyku, nie roluje się pod podkładem, więc spokojnie można używać go pod makijaż. No i matowanie... co z tym matem ja się pytam, bo to jest jego główne zadanie. Ja nie zauważyłam specjalnej poprawy czy to z makijażem czy to bez makijażu. Jedyne co to, to, że podkład tak szybko nie ściera mi się w strefie T i na policzkach, ale po jakimś czasie jednak ta skóra zaczyna się świecić i trzeba ją przypudrować. Kolejna rzecz to - wysusza. Inni mówią, że nawilża, ja twierdzę, że wysusza. Nie zauważyłam, aby zapychała pory to jest akurat ważne, bo już wystarczająco moja skóra daje mi do wiwatu z niedoskonałościami, ale finalnie powiedziałabym, że ten produkt to ewidentny przerost formy nad treścią i to za niemałe pieniądze, bo za kwotę ~ 120 zł można zainwestować np. w firmę Eucerin, Iwostin czy La Roche-Posay. Może i jest to dobry produkt, ale zdecydowanie nie dla osób o cerze typowo tłustej, bo będą zawiedzione brakiem długotrwałego matu. Jeśli komuś mogłabym go polecić to takim osobom, które świecą się tylko np. w strefie T. Tam tako jako może się sprawdzić.

I to by było na tyle! Długi post, ale oby był pomocny dla tych, którzy borykają się z problemem cery z niedoskonałościami. Niestety dobór kosmetyków pielęgnacyjnych to bardzo indywidualna sprawa. Zadowalające rezultaty często widzimy dopiero po długim czasie prób i błędów i jak to mówi moja babcia: Od kupowania bubli to zbierania pierwszych rubli! Tak więc nie poddawajcie się i szukajcie, a znajdziecie. 

Buziaki!

@PatiSzu

 

1 komentarz:

  1. Bioderma najlepsza :-) Miałam próbkę tego żelu Avene i byłam zadowolona :-)

    OdpowiedzUsuń